Akurat kilka dni temu nastąpiła premiera w zupełności odmienionego w porównaniu do poprzednich odsłon Model Of Honoru. Tym razem przenosimy się do czasów współczesnych biorąc udział w konflikcie Afgańskim. Podczas wykonywania zleconych misji wyznaczonych przez wyższym stopniem dowódców zazwyczaj poruszamy się w towarzystwie czterech kompanów, co ułatwia nam w jakimś stopniu rozgrywkę z tego względu, że talibowie skupiają własną uwagę na całym oddziele do którego zostaliśmy przydzieleni. O kompanach nie wiadomo nam zbyt wiele, oprócz tego, że nie są za bardzo rozmowni jeżeli chodzi o ich życie prywatne, ale za to wiem doskonale, że twarde z nich sztuki i nie straszne im obszczały z broni pancernej, rozbrajanie bomb, albo grad artyleryjski. Przebieg realizowanego zadania potrafi graczowi zafundować mnóstwo niespodzianek, które w jakiś tam sposób ubarwiają nam zabawę. Za odpowiedni przykład można wziąć misję związaną z podkładaniem nadajników na ciężarówkach, która opiera się w większości na bezszelestnym poruszaniu się w ciemnych zakamarkach, bądź też krycia się za osłonami. W trakcie wykonywania tego akurat zadania, gdy podkładałem nadajnik na dachu ostatniej ciężarówki i wracałem z uśmiechem na twarzy do mojego przełożonego od którego niemalże co kilka sekund dostawałem ostrzeżenia wraz z komendą cichego zlikwidowania wroga zbliżającego się ku mnie. Oprócz tego zamierzam dodać, że mimo gorących zapowiedzi, oraz zapierających dech w piersiach obrazków gra mnie odrobinę rozczarowała pod względem szaty graficznej. A mianowicie na obrazkach przed premierą wyglądało to znacznie inaczej, niż w trakcie wcielenia się w żołnierza, gdy wreszcie nabyłem ten produkt, ale cóż w końcu nie da się oprzeć stwierdzeniu, że wszystko ładnie wygląda na zdjęciu, a w rzeczywistości dochodzi do rozczarowania pod tym względem. Zasadniczo to dzieło, które zostało dopiero co wypieczone nie zapewnia graczowi długiej, a zarazem pochłaniającej zabawy z tego względu, że grę można przejść w kilka godzin, ale mimo tego producenci wbudowali również tryb gry wieloosobowej, co jest wielkim atutem w tej odsłonie i sprawia, że twórcy zrekompensowali to, że gra jest za krótka w trybie fabularnym, ale dla pocieszenia zamierzam dodać, że istnieje możliwość bawienia się gadżetami przeznaczonymi do zadań specjalnych nie wspomnę również o wzywaniu ognia artyleryjskiego za pomocą odpowiednio podanych współrzędnych, który w mgnieniu oka eliminuje wrogów w promieniu do kilkudziesięciu metrów w zależności od kalibru, oraz gatunku pocisku. Jak wspomniałem ta część odbiega w zupełności od swoich poprzedników, ale w podsumowaniu jestem pod wrażeniem, co dokonali panowie z Electronic Arts.